Całkiem niedawno pokazałam Wam zdjęcia z Grażyną z początków naszej znajomości (dla przypomnienia TUTAJ) i tak, jak obiecałam pokażę Wam świeżą, październikową sesję. Grażyna po raz kolejny odwiedziła mnie na moich terenach, korzystając w wolnego weekendu. Napisała, pierwsza wcisnęła się w wolny termin i przyjechała. Przyznaję bez bicia, że jestem bardzo ciepłolubnym stworzeniem i jesienno-zimowe plenery potrafią mnie przerazić... Zwłaszcza, że na przyjazd Grażyny byłam po porządnej i niedoleczonej oczywiście grypie. Enigma nie byłaby jednak Enigmą, gdyby pomimo marudzenia nie spięła pośladków i się nie narażała :P Tak więc polazłyśmy w plener a potem herbatka w ulubionych, złodziejewskich kubkach i działanie w domu :) Kilka kadrów złapało mnie za serce i są naprawdę w moim guście.
Co się zmieniło przez rok? Podobno ja mniej marudzę (to są słowa Grażyny, nie moje) ... A tak na serio.. Obie zaczęłyśmy uciekać w inny styl niż rok temu i obie lubimy podobne zabawy. Kości, kosteczki, obojczyki, dużo włosów - nawet jeśli są na twarzy to mogą być fajne. Szarości, kontrasty, szumy, niedopowiedzenia... takie fotografie chciałbym tworzyć częściej... I mam nadzieję, że nasze kolejne spotkanie zaowocuje w równie ciekawe kadry jak te październikowe.
Tymczasem zostawiam Was z kilkoma ujęciami - życzę miłego oglądania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz