29 kwietnia 2014

Judyta Florczak #1

     Z Judytą szeptałyśmy sobie o zdjęciach już jakiś dłuższy czas... Wymieniałyśmy uśmiechy, ochy i achy, ale czasu dla siebie nie miałyśmy. Z bólem serca przyznaję, że pewnie więcej w tym mojej winy, bo ja wiecznie w tym swoim pędzie i z wiatrem we włosach gdzieś tam biegam. W końcu się reflektowałam i obiecałam koleżance Judycie, że ją odwiedzę. Analizując swój kalendarz wybrałam termin i modliłam się by dziewczę miało czas wolny ;) Trafiłam w dziesiątkę i tak oto W KOŃCU się spotkałyśmy. Sesję planowałyśmy w dość wesołej atmosferze, pełnej śmiechu i żartobliwych głupotek - tak też powstał plan pleneru... Kolumny, sukienka w kolorze czerwonego wina i dostojna Enigma plus mały bonusik, ale o tym nie powiem :)  Z racji, że jestem chyba przeklęta i moje plany z reguły muszą stawać się spontanem tak było i teraz... CAŁY tydzień było upalnie, słonecznie i fantastycznie a jak zapakowałam swoja walizę i odwiedziłam stolicę tak od rana lało niemiłosiernie... :/ Zostałyśmy więc w domu, wściekłe na samą matkę naturę przy ciepłej (i pysznej) kawie poplotkowałyśmy i wzięłyśmy się za zdjęcia ze skwaszonymi minami.... U mnie jednak skwaszona mina może trwać najwyżej dwie minuty, więc już pierwsze pstryknięcie migawki złapało mojego zaciesza ;) Potem było już tylko lepiej...
Sesja wykonana, kawa i herbatka wypite, ploteczki zaliczone - sukienka przypadkiem zostawiona ... ZNAK, że trzeba będzie wrócić, by zrealizować pierwotny plan działania ;)
     Czując OGROMNY niedosyt z tej współpracy zapraszam do zapoznania się z całą serią :)
Jak sami widzicie... Wyszło sennie, nostalgicznie i enigmatycznie. Po mojemu i po Judytowemu... :)


DO POSŁUCHANIA








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga

Nie możesz znaleźć? Pomogę ;)