Jak widzicie w tytule, tym razem pora na Artura. Z Arturem fotograficznie spotkałam się w maju a więc troszkę sobie te zdjęcia "dojrzewały". I słusznie ... Dawkowanie przyjemności jest ... o ironio! PRZYJEMNE :) Widzieliście już kilka ujęć z owej sesji a teraz mam Wam do pokazania cały komplet i mam nadzieję, że Was nie rozczaruję.
Samo spotkanie z Arturem przebiegło w bardzo spokojnej atmosferze, zdjęcia przerywane były ciekawą rozmową i ... wyganianiem kota. Tak, kota. Tak się stało, że Artur ma w domu piękną i sprytną kotkę, która pojawiała się w najmniej oczekiwanym momencie na łóżku (pff.... za duże słowo - to był materac :P ), na którym robiliśmy zdjęcia i postanawiała, że ona będzie spać. I to twardo spać. A gdy spanie się jej nudziło, próbowała być kaskaderem i .... interesowały ją otwarte okna. Kobiety ... :P Wszędzie zajrzą. Jak uporaliśmy się z kotem, trzeba było uporać się ze mną i z zapadającym się materacem. Niestety łatwe to nie było, bo żeby ciało ładnie wyszło na zdjęciach musiałam leżeć na .... czymś twardym. A więc niech Was nie myli moja lekkość i nazwijmy to "gibkość" (bo daleko mi do takowej)... nie, nie było wygodnie - było "twardko". Jedno jest pewne - opłacało się :) Oczywiście po sesji nie obyło się bez zakwasów. Dlaczego? A no dlatego, że dla Artura nie istnieje pojęcie "się nie da". Da się - nawet jak nagniesz prawa fizyki - ma się dać :) Wszystko traktujcie oczywiście z przymrużeniem oka - to naprawdę dobry, zdolny i cierpliwy fotograf (zwłaszcza cierpliwy... przecież ja dużo gadam i jeszcze więcej marudzę, no nie?).
Teraz pozostaje mi jedynie zaprosić Was do całej serii :) MIŁEGO OGLĄDANIA :)
FACEBOOK: ENIGMA / ARTUR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz