Zawsze marzyły mi się delikatne akty na śniegu i zawsze mówiłam, że zrobi mi je nie kto inny jak Andrzej Frankowski. Wstępnie się umówiliśmy na zimowe spotkanie, śnieg pięknie zakrył mazurskie łąki i ulice a ja byłam zadowolona. Do czasu ... Do czasu aż pojechałam do Łabędziewa gdzie spotkałam Fetisha, NinoVerona i .... deszcze niespokojne, które zaatakowały "mój" śnieg. Po zjedzeniu pysznej kolacji przygotowanej przez gospodarzy i długim rozmawianiu z chłopakami poszłam spać z nadzieją, że śnieg nie zniknie. Niestety - zniknął.... :(
To nie znaczy, że sesji nie było ;) BYŁA! Z Andrzejem nie ma czegoś takiego jak "nie robię, bo mi pogoda nie pasuje". Wybraliśmy alternatywę - jezioro. A dokładniej... Zamarznięte jezioro. Tafla lodu była na tyle gruba, że spokojnie mogliśmy działać. Poza minusem wyczuwalnym w powietrzu był jeszcze jeden minus ... Faceci byli w kurtkach, czapkach i szalikach a ja stałam naga, do kilku ujęć nawet bosa i najnormalniej w świecie miałam uroczo czerwony nochal ;)
Sesja na jeziorze trwała może 20, może 30 minut. Potem szybki skok w brzózki na portrety - gdzie w dzikim pędzie 10 metrów od nas przeleciał dzik (na szczęście nas chyba nie widział). No i powrót na rozgrzewający rosołek ...
Zapraszam Was na zdjęcia, dla ochłody ;) Podzielone na części - Andrzej i NinoVeron
CZĘŚĆ 1. Andrzej "Fetish" Frankowski
Część 2. Bartek "NinoVeron" Brudek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz