16 czerwca 2015

Leszek Kowalski #1 - Lawendowy Zakątek



    Czas na kolejną "lawendową" serię :) Opis pełnego pleneru znajdziecie <TUTAJ>.
    Tym razem historia owej sesji ma podłoże nieco głębsze, które powstało dawno, dawno temu. Otóż jak zaczynałam swoją przygodę z modelingiem miałam kilku fotografów, którzy zrobili na mnie wrażenie i których prace miałam w swoich inspiracjach. Większość z nich udało mi się poznać i z nimi pracować a Leszek wciąż był odległy (a bo to odległość, bo się krępowałam napisać itp. itd). Jak tylko dowiedziałam się o tym plenerze - byłam przezadowolona, że pojawi się tam jedna z tych osób, których prace znam od X lat i z którymi bardzo chętnie coś zrobię :) Tak więc napisałam do Leszka czy znajdzie dla mnie chwilę i jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy odpowiedź była żartobliwa, lekka i dość komplementująca moją osobę. Nie ustalaliśmy nic. Pełen spontan.
     Na dzień przed zaplanowanym "strzelaniem" Leszek oznajmił, że ma plan. Morze. Kamienie, na których ja mam siedzieć bez ruchu 10 sekund i fotografia otworkowa. Uznałam to za świetny pomysł ... do dnia, w którym sesja miała się odbyć ;) Od rana na przemian lało i świeciło słońce, wiatr był paskudny a morze szalało malując fale wysokie i pieniste. Samo patrzenie powodowało, że robiło mi się zimno, ale ... Mój Fotograf był nieugięty :) Po obiadokolacji poprosił swoją wizażystkę Magdalenę o ewentualne poprawki, zabranie wianka i tiuli i zabraliśmy się na plażę. Asystował nam Madcoy, dzielnie rozprostowując dłuuuuugaśny tiul i zakrywając mnie swetrem w przerwach za co BARDZO DZIĘKUJĘ!
    Na początek zrobiliśmy kilka kadrów właśnie z materiałem, który otulał moje ciało i delikatnie się unosił (było go za wiele by "latał", ale przynajmniej dzięki temu zachował delikatność), potem przyszła TA chwila. Leszek ustawił aparat otworkowy, pokazał kamień, szybko powiedział jakiej pozy oczekuje, kazał się nie ruszać a ja  .... poleciałam w morze, położyłam się na przeraźliwie zimnym kamieniu i w głowie odliczałam do 10. Fale biły mnie po tyłku, ale starałam się nie drgnąć. Szybki zeskok, sweter, podskoki i ustawianie do drugiego kadru. Potem już siedziałam.. Nadal odliczałam i ... okazało się, że fale już nie są zimne. Świat się zatrzymał... Leszek zrobił więc jeszcze kilka zdjęć średnim formatem i... Nieeee... to nie koniec ;) Poszliśmy na klif i błądziliśmy szukając buków ... Znaleźliśmy - strzeliliśmy portrety i mogłam wracać do ogrzewania się. Choć byłam w pełni zmarznięta, przemoczona i dygocząca to byłam przeszczęśliwa :D A po otrzymaniu zdjęć moje szczęście jest jeszcze większe :)
ZAPRASZAM! Najpierw średni format a niżej otworek ;)


Średni format:


"Otworek"



2 komentarze:

Archiwum bloga

Nie możesz znaleźć? Pomogę ;)